Runda grupowa
Krótkie notki wprowadzające do konkretnej grupy powstały już post factum, przy wprowadzaniu wstępniaków na tę stronę. Zapraszam zatem do powrotu na brazylijskie boiska na chwilę przed tym, nim rozbrzmiewał pierwszy gwizdek meczu.
Grupa A
Brazylijczycy Europy, Brazylijczycy Afryki, Brazylijczycy Brazylii i Meksyk... Jak dla mnie zbyt wiele "cukru w cukrze" ale zapowiadało się srogo.
Grupa B
Z perspektywy czasu, łatwo o wniosek, że kastylijskie złoto niespecjalnie pasowało do reszty kolorystyki w tej grupie. Któż jednak śmiałby snuć takie prognozy w odniesieniu do aktualnych Mistrzów Świata.
Grupa C
Europa versus Reszta Świata. Da się? Wtedy się dało. Cztery lata później...ech... Timeo Danaos et Dona ferentes to łacińska sentencja pokazująca, że warto korzystać z lekcji czerpiących z klasycznego sposobu nauczania.
Grupa D
Siła złego na jednego albo Śniadanie u Tiffanego. Ticos skazani na pożarcie, jako pozycja w menu angielskiego śniadania, włoskiego collazione i desayuno en Montevideo... Tymczasem stanęli im wszystkim ością w gardle.
Grupa E
Dość łatwa grupa Francuzów, którzy byli zdecydowanym faworytem. Trójkolorowym szyki miały pokrzyżować szwajcarskie rygle a przyglądać mieli się latynosi z tych mniej znanych ekip Ekwadoru i Hondurasu.
Grupa F
O tej grupie nie rozpisywano się szczególnie w przed turniejowych analizach. Wiadomo, Argentyna powinna awansować. Z drugiego miejsca pewnie Nigeria, a potem? - a kogo to obchodzi?
Grupa G
To był mój typ na Grupę śmierci i nie zawiodłem się. CR7 chciał przede wszystkim uniknąć podopiecznych Loewa, a ten chciał uniknąć ekipy prowadzonej przez Klinsmanna. Czarnym Gwiazdom było wszystko jedno - chcieli pożreć wszystkich rywali.
Grupa H
Belgia, jak burza przeszła eliminacje i trafiła na nieobliczalnych przeciwników. Forma ekip z Rosji, Algierii i Korei Południowej jest tak niestabilna jak materiał rozszczepialny ale i efekty bywają podobne jak przy reakcji jądrowej.