Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

LC63 - Rytuały wody

Mało rzeczy na świecie obarczonych jest równie wielkim obciążeniem co sequel. Nie dość, że – jak bohater filmu Marka Koterskiego, Adaś Miauczyński (Nic śmiesznego, 1995) – jest zawsze drugi, to nieustannie porównuje się go z poprzednikiem, zarzucając mu wtórność, brak świeżości i „jazdę na opinii”. Bezspornym faktem jest (przynajmniej w sztuce popularnej), że kontynuacje rzadko osiągają poziom udanego poprzednika.

Wśród produktów X Muzy z czystym sumieniem wymienię trzy takie pozycje: Ojciec Chrzestny 2, Imperium kontratakuje i Terminator 2 – Dzień sądu. W beletrystyce, a precyzyjniej rzecz ujmując, w powieści kryminalnej. takich przypadków mogę wskazać więcej, poczynając od cyklu o Harrym Hole (Jo Nesbø), przez Larssonowe Millenium, do rodzimych autorów opowieści o prokuratorze Szackim (Zygmunt Miłoszewski), komisarzu Popielskim i radcy kryminalnym Mocku (Marek Krajewski). To subiektywny wybór i taka też będzie recenzja najnowszej powieści Evy Garcíi Sáenz de Urturi. Rytuały wody to kontynuacja bestsellerowej Ciszy białego miasta, która wiosną zawojowała polskich czytelników. Wydawnictwo MUZA zaanonsowało wysyłkę drugiego tomu Trylogii Białego Miasta z ponad miesięcznym wyprzedzeniem. Czekałem. Na pierwszy tom wystarczyły mi dwa dni, więc może i teraz... Nie, teraz nie wystarczyły. Przez głowę przewijał mi się motyw z wiersza polskiej noblistki, wyśpiewany przez Korę i zespół Maanam: Nic dwa razy się nie zdarza. Nie tym razem. 

Fani trylogii Evy Garcíi Sáenz de Urturi – zaliczam się do nich – pamiętają dramatyczne wydarzenia wieńczące koniec pierwszego tomu. Główni bohaterowie wychodzą z tarapatów żywi (ledwie), ale nie w komplecie i nie bez uszczerbku na zdrowiu. Śledczy Unai Lopez de Ayala cierpi na afazję Broki, która jest skutkiem poważnej rany głowy, zadanej mu przez byłego męża jego przełożonej, podkomisarz Alby Diaz de Salvatierry, która spodziewa się dziecka i nie jest do końca pewna, czy tatusiem przyszłej latorośli jest Unai, czy prawowity (były już, bo martwy) małżonek, sprawca rozciągniętej na wiele lat krwawej zemsty na społeczności baskijskiej stolicy. Lubię zdania wielokrotnie złożone, ale wierzcie mi, naprawdę musiałem się postarać, żeby to streścić i nie uronić nic istotnego. Scenarzyści południowoamerykańskich tasiemców wzięliby taki motyw w ciemno. Ja jednak oczekiwałem innego rozłożenia akcentów. Liczyłem na więcej dreszczyku, suspensu i napięcia, a mniej mocno rozwlekłych dylematów głównego bohatera. Mamy nietypową, wyrachowaną i wystylizowaną zbrodnię, która jest początkiem całego ciągu zła. W górach znaleziono ciało kobiety w ciąży. Bez wątpienia to morderstwo. Ofiara została utopiona w zabytkowym celtyckim kotle z wodą i powieszona za nogi na drzewie. Sprawca inspirował się pochodzącym sprzed wieków rytuałem potrójnej śmierci. Dotykamy ważkich problemów: dobrego i złego rodzicielstwa, despotycznych  i toksycznych bliskich, obciążeń wynikających z pokoleniowego łańcucha przemocy. Mamy sięgające głęboko w przeszłość korzenie zbrodni. Mamy baskijskich górali i ich przepiękną krainę. Są elementy fascynującej i długiej historii tego regionu. Mamy w końcu naprawdę ciekawych i wyrazistych bohaterów, a jednak... czegoś mi zabrakło. Podobne uczucie towarzyszyło mi w czasie zimowych IO w Salt Lake City w 2002, kiedy Adam Małysz pojechał jak po swoje, a wrócił „tylko” ze srebrem. Wiem, to niemądre. Wiem, że odniósł sukces i wciąż pozostaje dla mnie Wielkim Mistrzem, ale... był drugi. Niecierpliwie czekałem na Rytuały wody, bo „kupiłem” tę baskijską historię w całości. Z cudownym klimatem białej Vittorii, z jej duchowością, charakternością mieszkańców pięknej, nieprzystępnej krainy, z ciężkim bagażem historycznych zaszłości, zarówno tych w czerwono - złotych odcieniach kastylijskich, jak i w biało-zielono-czerwonych barwach Baskonii. Uwiodła mnie Eva García Sáenz de Urturi pięknym słowem, rytmem i czymś jeszcze, czego nie umiem określić, a czego zabrakło mi w drugim tomie. 
I nagle sobie uświadomiłem. Sprawdziłem, porównałem Rytuały wody z Ciszą białego miasta i zrozumiałem, że kluczową różnicę zrobiła... zmiana tłumacza. Już po kilkunastu stronach zacząłem tęsknić za klimatem pierwszej części, nie rozumiejąc, dlaczego. Taki fajny kryminał był, komu to przeszkadzało? Czy Rytuały wody mnie rozczarowały? Tak. Czy to słaba książka? Nie. Jednak, moim zdaniem, mogłaby być lepsza. Czy przeczytam Władców czasu, ostatni tom trylogii? Ależ oczywiście! Ale na koniec wyartykułuję wyraźnie, czego oczekuję od wydawcy: Joanno Ostrowska wróć!

Eva Garcia Saenz de Urturi, Rytuały wody, Wydawnictwo MUZA SA 2019 (www.muza.com.pl), stron 540, oprawa miękka ze skrzydełkami.

Recenzje pozostałych tomów trylogii:

Tom. 1 Cisza białego miasta - recenzja

Tom 3. Władcy czasu - recenzja