Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-06-24 Włochy-Urugwaj Kostaryka-Anglia

„Stupidita Infinita”; „One Man Show!”; „Pura Vida”; „Sad Way(ne) to Home!” Chyba nikt nie powinien mieć problemu z dopasowaniem tych haseł do ikon z flagami. Zacznę od smutku Anglików, choć głupota Włochów zasługuje na „medal”, albo jakiegoś piłkarskiego anty-Nobla. 

Synowie Albionu grali w tych mistrzostwach najpiękniej od kiedy pamiętam, a trochę tych krzyżyków na karku już mi się uzbierało. Nawet jak niemiłosiernie tłukli biało-czerwonych, nawet jak parli do strefy medalowej we włoskim Mundialu 90’ , nawet jak toczyli heroiczne boje z Hiszpanią i z Niemcami w fazie pucharowej ME 96’, nawet wtedy trudno było powiedzieć, że Anglicy grają ładnie. Byli zawzięci, nieustępliwi, zadziorni ale nigdy nie grali pięknie, aż zagrali… Zagrali – moim zdaniem – porywająco i jadą do domu po dwóch porażkach. Futbol jest okrutny. Przecież co najmniej w trzech innych grupach najprawdopodobniej w cuglach awansowaliby do II rundy. A tu co? Jeden z największych klopsów w historii występów angielskiej drużyny w MŚ. I słaba to pociecha, że wyjeżdżają w bardzo doborowym towarzystwie. Oprócz wciąż jeszcze aktualnych mistrzów z Hiszpanii, w samolocie mogą spotkać na przykład swoich pogromców z pierwszego meczu, czyli Włochów. 

Squadra Azzurra, po świetnym występie w inauguracji, kompletnie zawiedli w drugim meczu z niedocenianą przed mundialem Kostaryką. Naostrzyli sobie brzytwę i oddali ją Suarezowi, który „zrobił różnicę” w meczu Urusi z Anglikami. Włoska prasa nie zostawiła na swych piłkarzach suchej nitki po porażce z Ticos, a sformułowanie o „bezgranicznej głupocie” należało do tych najłagodniejszych. Generał Pirlo zagubił się w rozstawionych przez siebie zasiekach a osamotniony SuperMario niewiele mógł zdziałać przeciw brawurowo grającym przeciwnikom. Patrząc jednak z pozycji bezstronnego obserwatora lepszej sytuacji nie mogliśmy sobie wymarzyć. Włochom do awansu wystarczy remis w ostatnim meczu, więc pewnie postawią na swoje ulubione catenaccio. Pytanie, czy to wystarczy jeśli El Pistolero znów zacznie strzelać? W dotychczasowych pojedynkach urugwajsko-włoskich remisem zakończyły się trzy z sześciu spotkań, w dwóch górą byli Celestes i tylko raz triumfowali Włosi, zwyciężając 3: 2 rok temu w Pucharze Konfederacji. Wiele by oddali za to aby ten wynik mógł się teraz powtórzyć.

Pura Vida to taka środkowoamerykańska wersja „dont worry, be happy”. Ticos mogą śmiało skierować te słowa do Wayna Rooneya, który wespół z trenerem Royem Hodgsonem zostali obwinieni przez rodaków za klęskę Anglików. Moim zdaniem niesprawiedliwie. Rooney harował za dwóch, strzelił wreszcie wymarzoną bramkę w MŚ i gdy wydawało się, że dyrygowane przez niego Trzy Lwy wydadzą wkrótce zwycięski ryk, po raz drugi wypalił El Pistolero. W konsekwencji Anglikom pozostał mecz o honor i ze sporym prawdopodobieństwem można założyć, że będzie to zwycięski mecz. Selekcjoner Kostaryki Jorge Luis Pinto zapowiada, że pozwoli odpocząć kilku kluczowym zawodnikom przed II rundą podkreślając jednocześnie, że ani myśli rezygnować z walki o zwycięstwo. O honor Synów Albionu i Królowej powalczą angielskie młodziaki Phil Jones(21), Ross Barkley(22) i Luke Shaw (19) czy Raheem Sterling i niewiele od nich starsi Jordan Henderson(24) czy Daniel Sturridge (25), którzy zresztą zdążyli już pokazać się z bardzo dobrej strony w tym turnieju. Dla nich to przede wszystkim będzie zbieranie doświadczeń przed eliminacjami do ME we Francji. W pierwszym w historii spotkaniu Kostaryki z Anglią może więc paść rezultat zgodny z „ przedmundialowymi” przewidywaniami, tyle że bez względu na ten wynik resztę turnieju Anglicy będą mogli obejrzeć w pubach. A może jednak Ticos pokuszą się o hattric? Nawet jeśli nie, to w kolejnej rundzie trafią prawdopodobnie na kogoś z pary Kolumbia – WKS, a to oznacza, że piękny sen kostarykańskiego Kopciuszka może trwać dłużej, niż komukolwiek mogło się wydawać.