Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-06-15 Anglia-Włochy

Starzy znajomi. Ci pierwsi, przez ponad półtorej dekady – począwszy od MŚ 86’ demolowali reprezentację Polski, jak chcieli i kiedy chcieli. Mają tylko jeden tytuł mistrzowski zdobyty blisko pół wieku temu na własnym terenie i ego rozdęte do rozmiarów większych niż Imperium Brytyjskie w czasach swojej świetności. Ze znacznie bardziej utytułowanymi Włochami szło nam lepiej. Raz odesłaliśmy ich do domu już w fazie grupowej (74’) za co dotkliwie nam się zrewanżowali osiem lat później, pozbawiając nas możliwości gry w finale hiszpańskiego mundialu. Może, gdyby Zibi nie pauzował wtedy za żółte kartki poradzilibyśmy sobie w finale z kolejnym naszym piłkarskim koszmarem, tzn. z Niemcami wymęczonymi po dramatycznym półfinale z Francją Platiniego? Może…? Niestety to było dawno, a całkiem niedawno Synowie Albionu wespół z Kozakami, po raz kolejny zamknęli nam drogę do mistrzowskiej imprezy.

Co ciekawe Anglicy dopisujący sobie sześć punktów na starcie każdych eliminacji w których los zestawia ich z Polską nie mają patentu na Squadra Azzura. Wygrali z Włochami tylko jedno z ostatnich 11 spotkań, przegrywając 6 z nich i zaledwie 3 remisując. W pojedynku na trofea, kolejny nokaut. Wspomnianemu już wyżej jedynemu mistrzostwu świata Anglików, Włosi mogą przeciwstawić łącznie 5 tytułów mistrzowskich (4 w czempionacie światowym i jedno w ME) a drugich, trzecich i czwartych miejsc mają cały worek Można się oczywiście czepiać, że dwa z tych tytułów – te z lat trzydziestych – były mocno dyskusyjne, że o tym ostatnim – „po byku” nie wspomnę, ale bezspornym faktem jest, że występy włoskiej jedenastki przynosiły – przynajmniej w moim odczuciu – znacznie więcej emocji niż reprezentacji Trzech Lwów. Pomijam tu oczywiście chamskiego Materaca, który zepsuł mi całą zabawę z oglądania Italii w Weltmeisterschaft 2006, wolę pamiętać np. rewelacyjne spotkania z Argentyną i Brazylią w 1982 roku, albo „Forza Italia” z MŚ 94’, która po nienajlepszym początku parła jak czołg do finału w którym potknęła się na karnych z Brazylią, czy okradzioną przez sędziów w meczu z Koreą, jedenastkę z 2002 r.

Oddając sprawiedliwość Anglikom przyznaję, że też rozgrywali niezłe mecze, ale trudno mi przypomnieć sobie taki w którym z całym przekonaniem trzymałem kciuki za nich właśnie. I nie inaczej będzie dzisiaj. Życzyłbym sobie aby w kolejnym europejskim pojedynku było tyle emocji co we wczorajszej potyczce Hiszpanii i Holandii, albo i więcej. Forza Italia! 

A jeśli Kostaryka wygra dziś z Urugwajem (w 80 minucie wciąż prowadzi), to może i pokusi się o utarcie nosa Synom Albionu? Marzenia