Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-07-04 Francja - Niemcy

Ktoś bardzo trafnie określił oba dzisiejsze ćwierćfinały nazywając je spotkaniami sąsiadów, ale nie przyjaciół. Dla nas – Europejczyków – znacznie większy ciężar gatunkowy ma oczywiście mecz Les Bleus z Die Nationalelf. Mniejsza już o konotacje historyczne, np. stulecie wybuchu Wielkiej Wojny. Francja i Niemcy to dzisiaj główni rozgrywający Unii Europejskiej, różniący się jednak od siebie oceną roli jaką w tej Unii każdy z krajów odgrywa lub chciałby odgrywać. W czysto piłkarskich porachunkach lekko lepsi są Trójkolorowi: 4 zwycięstwa, 2 remisy i dwie porażki z rywalem zza wschodniej granicy, ale w MŚ Die Nationalelf dwa razy pod rząd (1982,1986) zamykała Galijskim Kogutom drogę do finału Na tegorocznym mundialu idą na razie łeb w łeb. Po dwa zwycięstwa i remis w fazie grupowej, a potem jeśli nie horror, to na pewno opowieść z dreszczykiem w 1/8 i solidarne wyekspediowanie do domu ostatnich reprezentantów Afryki na tych Mistrzostwach. Niemcy potrzebowali do tego aż 120 minut, ale tez Lisy Pustyni stawiły im zdecydowanie większy opór niż Super Orły Francuzom. 

Co wiemy po dotychczasowych spotkaniach? Ano tyle, że niemiecka defensywa (bez Lahma grającego w pomocy) to nie jest dobry przykład na idealnie działający mechanizm. Gdyby Algierczycy skuteczniej wyprowadzali kontry i gdyby nie znakomita gra Manuele Neuera w roli super libero, to w ćwierćfinale mielibyśmy francusko-algierską „wojnę domową” zważywszy na fakt, że 16 reprezentantów Lisów Pustyni urodziło się i uczyło się grać we Francji.

Można więc chyba powiedzieć, że Niemcy mieli przedsmak tego co może ich spotkać w meczu z Francuzami. Trójkolorowe kontry są przecież bez porównania bardziej groźne a Boateng i Mertesacker zachowują się na środku obrony jak Rycerze Zakonu Najświętszej Maryi Panny w podwójnych zbrojach. Benzema, Giroud i Valbuena będą mogli hasać swobodnie w niemieckim polu karnym jak lekka jazda litewska pod Grunwaldem. Francuskie zasieki obronne (prawdopodobnie: Debuchy, Varane, Koscielny, Evra) sprawiają solidniejsze wrażenie. Zawodnicy są młodsi, bardziej wszechstronni ale… nie mają za sobą Neuera. Niemcy stracili wprawdzie tyko jedną bramkę więcej ale oba stracone gole zdarzyły się defensywie Kogutów w meczu z Helwetami przy prowadzeniu 5: 0, co odrobinę ich usprawiedliwia. Dziś na takie rozluźnienie nie będą sobie mogli pozwolić, bo jakkolwiek niemiecki styl bardzo się zmienił, to jedno pozostało niezmienne: zawsze grają do końca i potrafią bezwzględnie wykorzystać najmniejszą słabość przeciwnika.

Cóż, moim zdaniem, pogrzebana już przez większość przemądrzałych, zapatrzonych w Brazylię komentatorów Europa, pokaże dziś całe swoje piłkarskie piękno. Francusko-niemieckie pojedynki zawsze są emocjonujące i chyba zawsze dotąd były „wielobramkowe”. Wypada sobie życzyć aby dziś było podobnie.