Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-07-04 Brazylia - Kolumbia

No to mam problem. Problem wynika z tego, że południowoamerykańska piłka to nie jest coś, przez co zarywałbym noce a w dodatku grać będą Brazylia – za którą nie przepadam, z Kolumbią, której kiedyś nie lubiłem, oj nie. Nie lubiłem, bo kojarzyła mi się ze wszystkimi najgorszymi stereotypami Latynosów, doprawiona była koktajlem z Medelin i szaleństwem Rene Higuity. Ale to wszystko już odległa przeszłość. Dzisiejsza Kolumbia ma talent Jamesa Rodrigueza - fenomenalnego 22-latka, grającego na co dzień w AS Monaco, mądrość Jose Pekermana – argentyńskiego selekcjonera Los Cafeteros i potężny głód sukcesu. Drogę do ćwierćfinału przeszli w znakomitym stylu nie tracąc nawet punktu, strzelając 11 goli i tracąc jedynie 2. Wspomnianego już Rodrigueza wspierają świetni skrzydłowi Ibrabo i Cuadrado, napastnicy Gutierez i Martinez a ostoją defensywy jest bramkarz David Ospina, który długo pewnie już nie zagrzeje miejsca we francuskim Nice. Dziś pierwszą naprawdę poważną próbę przejdzie defensywa Kolumbijczyków, bo pozbawieni Suareza Urusi nie okazali się specjalnie wymagającym przeciwnikiem.

Felipe Scolari naprawdę ma się o co martwić, bo defensywa Canarinhos do tej pory nie błyszczała. Abstrahując od spiskowych teorii, lęgnących się w głowie selekcjonera reprezentacji Brazylii o tym jak to FIFA robi wszystko, aby utrudnić im zdobycie Złotej Nike, jedynym i wystarczającym powodem, dla którego Brazylia nie powinna przejść tej fazy turnieju, jest właśnie bardzo przeciętna gra gospodarzy. Kanarkowi to nie Albicelestes a Neymar to nie Messi żeby był w stanie w pojedynkę przeciągnąć swój zespół do półfinału. Euforyczne nastroje komentatorów, zaocznie oddających tytuł w ręce gospodarzy, uległy gwałtownemu schłodzeniu po zimnym prysznicu zafundowanym Canarinhos przez reprezentację Chile w 1/8 finału. I jakkolwiek statystyka dotychczasowych spotkań jest miażdżąca dla Kolumbii (tylko jedno zwycięstwo, 7 remisów i aż trzynaście porażek) wydaje się, że to jest mecz, do którego Los Cafeteros powinni przystąpić w roli faworyta. Powinni, ale pamiętajmy o tym, że po boisku może biegać kolejny klon „japońskiego sędziego z krainy Świętych Mikołajów dyktujących karne z kapelusza dla Brazylii”. A co by nie mówić, ta reprezentacja, jak mało która, nie zasługuje na tytuł Mistrza Świata. 

Dodatkowym smaczkiem meczu jest to, że w przypadku wygranej Kolumbii Jose Pekerman stanie się drugim po Carlosie Bilardo argentyńskim trenerem, który wyeliminowałby Brazylię z mundialu. Bez względu na to, jakie będą jego dalsze losy w Argentynie, postawią mu wtedy pomnik. W Kolumbii już chyba ma.