Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-06-17 Brazylia vs. Meksyk

Pierwszy mecz drugiej rundy fazy grupowej. Zarówno Canarinhos jak i El Tri wygrali swoje pierwsze mecze w turnieju. W obu przypadkach, znaczący wpływ na wynik mieli – niestety - sędziowie i a tym podobieństwa się kończą. O ile w przypadku Brazylii panowie przy „zielonym stoliku” drukowali jak najbardziej korzystny wynik dla gospodarzy, dyktując karnego z kapelusza i nie uznając Chorwatom prawidłowo strzelonej bramki, o tyle w przypadku Meksyku starali się zrobić wszystko, aby przeszkodzić tej jedenastce w odniesieniu przekonywującego zwycięstwa. Zwycięstwa trzema bramkami, które – jak się okazało dałoby im pierwsze miejsce w grupie po pierwszej kolejce spotkań. Ciekawe czy te dwie bramki z których okradziono Meksyk będą miały wpływ na końcowy układ tabeli. Tak czy inaczej moja niechęć do Brazylii rośnie w postępie geometrycznym, a obawiam się, że jeśli dzisiaj Meksyk postawi im trudne warunki – a postawi na pewno – to panowie sędziowie znów wystąpią w głównej roli przyćmiewając ewentualne wyczyny skądinąd sympatycznego Neymara. 

Brazylia potykała się z Meksykiem już 15 razy, 7 razy wygrywając i remisując w 3 spotkaniach. Pięciokrotnie górą byli Meksykanie, ale przegrali wszystkie trzy mecze rozgrywane w czasie mistrzostw świata. Na pocieszenie El Tri należy przyznać, że było to już bardzo dawno temu, bo w 1950, 1954 i 1962 roku. Dziś sława, doświadczenie, statystyki, tytuły, ściany, kibice i sędziowie znów będą za Canarinhos, ale bardzo, bardzo mocno liczę na sensację i utarcie nosa gospodarzom. Z Kamerunem pewnie dadzą sobie radę, ale przyjemnie by było podnieść nieco temperaturę rywalizacji w tej grupie.  Dziesięć zwycięstw w ostatnich dziesięciu meczach Brazylii robi oczywiście wrażenie, ale pojedynek z Chorwacja pokazał, że to nie jest niezdobyta twierdza. Zbyt wiele w tym zespole luk i niedoróbek. Jeśli tylko przeciwnik nie pada przed nimi na kolana z rozdziawioną buzią, czekając na nieuniknioną wedle Brazylijczyków i większości komentatorów egzekucję, Brazylia odsłania się, a nieprzyzwyczajeni do braku szacunku piłkarze zaczynają popełniać błędy. Tak to przynajmniej widziałem w meczu a Chorwatami. Jednego możemy być pewni, El Tri mogą przegrać, ale na kolana nie padną na pewno. Tak jak nie padli w finale IO w Londynie (2012) pokonując faworyzowaną - jak zawsze Brazylię 2:1. Vamos Mexico!

P.S.

Polacy po zdobyciu olimpijskiego złota w Monachium 72' zostali rewelacją Weltmeisterschaft 74'. Życzę tego samego Meksykowi!