Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-06-13 Hiszpania vs. Holandia

  • Rewanż za finał
    Rewanż za finał
  • Latający Holender
    Latający Holender
  • A gdy hiszpańskich królów...
    A gdy hiszpańskich królów...
  • Tak miało być 4 lata temu w finale...
    Tak miało być 4 lata temu w finale...
  • Hiszpania-Holandia 1:5
    Hiszpania-Holandia 1:5

„A gdy hiszpańskich królów, z Holandii wygnał lud…” słowa jednej z popularnych żeglarskich pieśni, mogłyby wskazywać na ciągnący się od stuleci konflikt i emocje równe tym towarzyszącym spotkaniom Anglików z Niemcami czy też ze Szkotami. Nic z tych rzeczy. Opisywane w pieśni wydarzenia miały miejsce na przełomie XVI i XVII wieku za to piłkarskie porachunki są całkiem świeżej daty. 

Cztery lata temu, Holandia – po raz trzeci stanęła do gry o tytuł Mistrza Świata Piłki Kopanej. Wcześniej – dokładnie 40 lat wcześniej (WM 74’) i 36 lat wcześniej (WM 78’) Pomarańczowi też mieli szanse na złoto ale w finale ulegali gospodarzom - odpowiednio Niemcom i Argentyńczykom. Cztery lata temu – znów ulegli, tym razem Hiszpanom, którzy z kolei w ten sposób uwolnili się od przekleństwa wedle którego: „grali jak nigdy, przegrywali jak zawsze”. 

Pierwszy tytuł - Mistrzostwo Europy - zdobyli Hiszpanie w 1964 roku a potem długo, długo nic, tylko wstyd i sromota. Wstyd i sromota dla hiszpańskich kibiców, bo reszta świata miała to gdzieś. Niestety, zmieniło się to w 2008 roku kiedy Hiszpanie ponownie zdobyli Mistrzostwo Europy. Od tej pory, męczą mnie już przez dwie kolejne imprezy i mam ogromną nadzieję, że „pora na zmiany”. Już na Mistrzostwach w RPA, oglądało się ich z bólem zębów – jak kiedyś Niemców, a w polsko-ukraińskim EURO zagrali tylko jeden wyjątkowy mecz. Niestety to był finał. Wiem, że La Roja mają nieprzebrane rzesze wyznawców, ale ja do nich nie dołączę. Od pierwszego więc meczu trzymał będę kciuki za każdego z kim się będą potykać (no chyba, że to będzie Brazylia). 

A dziś dodatkowo wpadają na moich ulubieńców. Nie żebym jakąś szczególną estymą darzył naród holenderski, ale drużyna futbolowa Oranje to była miłość od pierwszego wejrzenia, a ono było już bardzo dawno temu. Jako kilkuletni chłopak uległem magii „futbolu totalnego”. Cruijff, Rep, Neskens, Rensenbrink, Krol… w latach siedemdziesiątych XX wieku to byli Bogowie Futbolu. Tyle, że bez złotych wawrzynów – niestety. Czar dawnych królów rozciągnął się i na ekipę Mistrzów Europy z 1988 roku, (w opinii wyznawców Van Bastena, Koemana czy Gullita popełniam pewnie bluźnierstwo) i na każdą kolejną ekipę Pomarańczowych. Cierpiałem więc niemiłosiernie gdy przegrywali półfinał z Brazylią w 98’ i finał z chłopcami od tiki-taków w RPA 2010. 

Jak zwykle jednak – mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Pomarańczowi znów oczarują świat i nie polegną wreszcie od najgroźniejszej dla nich broni. Tą bronią są oni sami i ich kłótnie i spory, które rozwalały zespół od środka. Tak więc: Naprzód Pomarańczowi!!!

P.S.

Znów się będą czepiać niektórzy, że za długo, że za dużo do czytania. Jak mam to wszystko w pięciu wersach wyrazić??? Co ja FAKT jakiś jestem czy co? Jak ktoś nie chce – niech nie czyta :).