Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-07-09 Holandia - Argentyna

Czy jest możliwe, że w dzisiejszym półfinale wydarzy się coś co przyćmi wczorajszą deklasację Canarinhos? Moim zdaniem tak, z tym że nie będzie to nic kojarzącego się z obijaniem worka treningowego przez którąkolwiek z drużyn. Tak reprezentacja Oranje jak i Albicelestes znajduje się o lata świetlne od miejsca gdzie obecnie pęta się ekipa Kanarkowych. Wczorajszy mecz to kolejny dowód na to, że pycha jest ulubionym grzechem szatana. Żal mi tylko tego szlochającego chłopca na trybunach, który został oszukany przez Scolariego jak 200 milionów pozostałych Brazylijczyków. Po poprzedniej traumatycznej porażce z 1950 roku (1: 2 z Urugwajem) reprezentacja Brazylii zmieniła białe koszulki na znane do dziś w kanarkowych barwach. W jakie barwy wskoczą teraz? A kogo to obchodzi? Dziś na boisku będzie pomarańczowo bądź biało-błękitnie. I dziś na boisku będzie wielki futbol w wykonaniu obu drużyn. I odpowiadając na postawione we wstępie pytanie stwierdzam, że oczywiście możliwe jest przyćmienie tego co stało się wczoraj. Wystarczy, że Holandia i Argentyna zagrają tak jak grali za każdym razem kiedy dane im było spotkać się na Mistrzostwach Świata. 

Ten pierwszy raz, który pamiętam kojarzy mi się z milionami kartoników sfruwających z fanatycznie dopingujących trybun podczas argentyńskich MŚ w 1978 roku. To było drugie z rzędu podejście reprezentacji Oranje do tytułu Mistrza Świata. Drugie z rzędu w którym przyszło zmierzyć im się w finale z gospodarzami imprezy (cztery lata wcześniej walczyli z Niemcami) i drugie z rzędu, które przegrali. Ale co to był za mecz! Co to była za drużyna! Co to był za koszmar dla Holendrów! Najlepsza reprezentacja na świecie, grająca najwspanialszy futbol jaki kiedykolwiek widziałem, po raz drugi przegrywała swą historyczną szansę. Na jedenastkę Argentyny z szalejącym w ataku Mario Kempesem nie było wtedy mocnych. Mniejsza już o pomagające gospodarzom ściany, trybuny i reprezentację Peru, która – łykając 6 goli - bardzo ładnie się podłożyła, otwierając Albicelestes drogę do finału kosztem Brazylii. Kempes został królem strzelców turnieju, ustrzelił swoisty hattrick, zdobywając w trzech meczach II rundy po dwa gole (z Peru, z Polską i w finale z Holandią) i pierwszy argentyński tytuł mistrzowski stał się faktem. Na kolejne mistrzostwa do Hiszpanii, Latynosi pojechali już w roli faworyta a Oranje wpadli w taka depresję, że nie zakwalifikowali się do dwóch kolejnych mundiali. W dniu 25 czerwca 1978 roku byliśmy świadkami pogrzebu futbolu totalnego w wykonaniu reprezentacji Holandii.

Okazja do rewanżu trafiła się Holendrom dopiero 16 lat później. Znakomicie grająca ekipa argentyńska przeszłą jak burza przez grupę, rozstrzelała w karnych Anglię i nadziała się na kolejną wspaniałą generację pomarańczowych z Kluivertem i Bergkampem w składzie. Niestety w następnym spotkaniu Holendrzy ulegli w karnych Brazylii (tak, była kiedyś taka klasowa drużyna) i położyli się na boisku w finale pocieszenia dając ograć się debiutującym w MŚ Chorwatom. I znowu trauma, brak awansu do kolejnego mundialu. W Niemczech w 2006 roku sił starczyło zaledwie na 1/8 finału ale cztery lata temu znów był finał i… kolejna porażka. 

Dowodzeni przez Louisa van „Geniala” Holendrzy „krwawo” zemścili się na ekipie La Furia Roja w fazie grupowej tegorocznego turnieju, może więc pora na kolejny srogi rewanż? Choćby po to by w finale spróbować zmierzyć się z ostatnim demonem z przeszłości czyli z reprezentacją Niemiec. Uff… byłoby niezmiernie ciekawie. Ale gwoli ścisłości trzeba dodać, że Argentyna również ma swoje niewyrównane porachunki z Nationalelf i z radością pomściłaby przegrany 2: 3 finał z 1990 roku. I wtedy i cztery lata wcześniej drużyną dyrygował Boski Diego. W Meksyku nawet „Bóg był po jego stronie”. W Italii zagrali jak Niemcy i skarcili ich Niemcy Kaisera Franza Beckenbauera. Minęły 24 lata i Niemcy Ameryki Południowej znów grają w półfinale, a jeśli go wygrają na ich drodze do tytułu znów staną ci oryginalni Niemcy, z Europy.

Co ciekawe, w regulaminowym czasie gry Albicelestes nigdy nie pokonali Holendrów. Spotykali się ze sobą sześć razy i trzykrotnie triumfowali Oranje a trzykrotnie mecz zakończył się remisem, tyle że w tym najważniejszym meczu, w 1978 roku, Mario Kempes trafił jeszcze dwa razy. 

Kibicuję Holandii, od zawsze – ale do Argentyny mam słabość. Wielokrotnie powtarzałem, że jeśli którykolwiek z latynoamerykańskich zespołów miałby sięgnąć po tytuł to chciałbym aby to była Argentyna i dziś mam lekki dylemat. Chciałbym zobaczyć zarówno starcie niemiecko-holenderskie jak i niemiecko-argentyńskie ale postawię na to pierwsze. Dlaczego? Ano dlatego, że w finale pocieszenia Argentyna pokona Brazylię.

A już całkiem poważnie chciałbym po prostu zobaczyć dziś wspaniały pojedynek. Oczekuję odrodzenia totalnego futbolu Mechanicznej Pomarańczy i genialnych zagrań Atomowej Pchły. Nie sądzę, aby którakolwiek z tych drużyn skompromitowała się dziś tak jak gospodarze. Będzie się działo.