Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

2014-07-01 Belgia - USA

Po odpadnięciu z rozgrywek Synów Albionu belgijski obrońca Vincent Kompany pozwolił sobie na żarcik, że nic wielkiego się nie stało bo przecież w mundialu gra wciąż rezerwowa drużyna angielska. Żarcik zrozumiały jest dla każdego kto śledzi rozgrywki Premier League i wie, że w zdecydowanej większości reprezentację Czerwonych Diabłów tworzą piłkarze robiący karierę na Wyspach Brytyjskich.

Biorąc dodatkowo pod uwagę, że zdaniem wielu to najzdolniejsze od lat belgijskie pokolenie, nikogo nie powinien dziwić fakt upatrywania w Belgach „czarnego konia” turnieju. Jednak mimo kompletu zwycięstw odniesionych w fazie grupowej, w powszechnej opinii ten koń do tej pory idzie stępa, od czasu do czasu jedynie kłusując a wszyscy oczekiwali co najmniej galopu. Belgijski selekcjoner niewiele robi sobie z tych krytycznych głosów. Podkreśla, że drużyna zrealizowała cel, wyszła z grupy tracąc zaledwie jedną bramkę, a prawdziwy turniej rozpocznie się dopiero teraz w fazie pucharowej. Marc Wilmots wie co mówi. W najbardziej udanym dla Belgów występie na MŚ w Meksyku w 1986 roku, Czerwone Diabły nie zachwyciły w grupie przegrywając pierwszy mecz z Meksykiem (1: 2), remisując z Paragwajem (2: 2) i odnosząc jedno zaledwie zwycięstwo nad Iranem (2:1). A potem zawędrowali aż do półfinału ulegając w nim późniejszym triumfatorom turnieju z Argentyny. Co ciekawe w eliminacjach do tamtego mundialu Belgowie zajęli drugie miejsce w grupie za reprezentacją Polski, by awansować doń po dramatycznym barażu z Holandią.

Kolejne trzy występy w MŚ (1990, 1994 i2002) Belgowie kończyli w 1/8 a do mundiali w Niemczech i w RPA nie zdołali się zakwalifikować. Teraz ich apetyty są znacznie większe a na drodze do ich zaspokojenia staną dziś Jankesi pod wodzą Jurgena Klinsmanna. 

Amerykanie mieli bardziej wyboistą drogę do II rundy. Dosyć szczęśliwie pokonali Czarne Gwiazdy, potem pechowo zremisowali z Portugalią tracąc gola w ostatniej minucie doliczonego czasu gry a w końcu nie sprostali reprezentacji Niemiec. Cztery zdobyte punkty wystarczyły by awansować, ale reprezentacja Stars and Stripes nie zostawiła po sobie oszałamiających wrażeń. Ani artystycznych, ani sportowych. Czy zaangażowania i waleczności wystarczy na młodą, głodną sukcesów ekipę Wilmotsa? Klinsmann nieźle poukładał grę reprezentacji USA, problem może być w sile ognia. Po drugiej stronie boiska stanie bowiem jedna z najlepiej grających formacji defensywnych w tym turnieju ze znakomitym „Człowiekiem Skałą”, czyli golkiperem Atletico Madryt Thibaut Courtouis w bramce. A i belgijskie „Młode strzelby” wydają się być znacznie bardziej groźne. 

Obie – prawie sąsiadujące ze sobą w rankingu FIFA reprezentacje - mierzyły się w historii pięciokrotnie i tylko raz – w 1930 roku – górą była reprezentacja USA. Powtórzenie tego rezultatu może być dziś poza zasięgiem Jankesów