Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

(17 września 2014 r.) Brazylia - Rosja

Dzisiaj mecz. Dziś – siedemnastego dnia września. Ależ data. Przez całe lata „zakazana” albo spychana w głąb zapomnienia i niepamięci (czy to, aby nie to samo?). Okrągła rocznica, siedemdziesiąta piąta rocznica IV rozbioru Polski, który dokonał się w wyniku niemiecko-rosyjskiego spisku. Dotąd w moim pisaniu omijałem dosyć szerokim dosyć łukiem kamienie milowe naszej historii, ale skoro już rok temu „tknąłem” Zychowicza i jego „Obłęd 44”, lepszej niż dzisiaj daty nie można sobie wyobrazić na tknięcie jednego z tematów poruszonych w książce „Pakt Ribbentrop-Beck” tego samego autora.

To „tykanie” może być bardzo poważne, średnio poważne lub wręcz lekkie i każde z tych podejść do tematu da się obronić, spróbuję więc każdego po trochu.

Najpierw poważnie. Radio podało dzisiaj wiadomości o kapitulacji i podziale Ukrainy. Siedemdziesiąt pięć lat po tym jak Sowieci wespół z Niemcami, przy milczeniu reszty cywilizowanego świata, rozprawiali się z Polską, na wschodzie Europy dokonuje się kolejny gwałt na niepodległym państwie i narodzie. Znów w jednej z głównych ról występuje Rosja a grono milczących psów zmieniło się o tyle, że dołączyły do nich Niemcy, którzy w poprzedniej wojnie grali pierwsze skrzypce wespół z Sowietami. Właśnie dokonuje się podział Ukrainy, podział państwa, którego integralność terytorialną gwarantowały USA, Wielka Brytania (a jakże, Brytole wszędzie się wcisną) i oczywiście Rosja. Ukraińcy pozbyli się całego arsenału nuklearnego, który pozostał im w spadku po Związku Sowieckim w zamian za co mieli dożywać szczęśliwych dni bezpiecznie zawieszeni pomiędzy Wschodem a Zachodem. Papier, na którym owo porozumienie podpisano jest dziś dla Ukraińców wart tyle co wyrób dawnej fabryki z Kwidzyna, nawijany na rolki i wydawany w czasach PRL-u w zamian za makulaturę. W zasadzie można chyba powiedzieć, że Ukraina straciła już Krym i straciła Donbas. Zielone ludziki Putina już pojawiły się w Naddniestrzu, za chwilę będą w Mołdawii i w ciągu kilkunastu miesięcy Ukraina może stracić dostęp do morza. Fantazja? Być może, ale Putin już wie, że Zachód nie będzie umierał za Odessę, tak jak nie chciał umierać za Gdańsk. Obym się mylił, oby efekty obu tych niechęci nie były podobne.

Teraz średnio poważnie albo może nieco mniej poważnie, bo waga temat mniejsza. W trwających właśnie Mistrzostwach Świata w piłce siatkowej trwa III runda. Zrządzenie losu sprawiło, że w jednej z grup walczących o półfinał są Francja, Niemcy i Iran a w drugiej Polska, Rosja i Brazylia – czyli trzy z czterech (oprócz USA) drużyn zaliczanych przed turniejem do ścisłego grona faworytów. Mistrzostwa przebiegają pod znakiem zakodowanego sygnału telewizyjnego, dominacji Rosjan i Brazylijczyków oraz oczywiście ogromnych emocji dostarczanych przez reprezentację Polski wszystkim fanom tego sportu. Początek jak marzenie. Polski huragan zmiótł rywali z parkietów w I rundzie, a potem nastąpiła II odsłona i horror za horrorem. Ilość obgryzionych paznokci i rozbitych niechcący naczyń z różnymi płynami może iść w zawody z rosnącym zadłużeniem Polski wyświetlanym na elektronicznej tablicy w centrum Warszawy. Po wczorajszym horrorze, czyli zwycięstwie nad Mistrzami Świata z Brazylii po pięciosetowym pojedynku (17:15 w tiebreaku – dla niewtajemniczonych, taki wynik w ostatnim secie oznacza mniej więcej trzęsienie ziemi w połączeniu z eksplozją wulkanu i powodzią stulecia), sytuacja w grupie jest taka, że Polakom powinno zależeć na zwycięstwie Rosjan w dzisiejszym meczu z Brazylią, bo wtedy bez względu na wynik ostatniego spotkania, Polacy i Rosjanie będą w półfinale a Brazylia jedzie do domu. No i się zaczęły kombinacje i łamańce myślowe. No bo, z jednej strony – to oczywiste, że dobrze byłoby mieć już awans w kieszeni. Z drugiej, jak w takim dniu (chodzi o datę) kibicować Rosjanom w meczu z kimkolwiek? Z kolei, przecież to tylko(!) sport, nie wolno, nie powinno się przenosić na areny sportowe sporów i konfliktów toczących się w świecie zewnętrznym. Cóż zawodnicy winni, że ich państwo postępuje tak a nie inaczej. Ale przecież te współczesne areny sportowe, swym charakterem, atmosferą, poziomem emocji niejednokrotnie zbliżają się do „wojny”, a my przybierając się w barwy narodowe włączamy w sobie odruchy i zachowania typowe dla społeczności plemiennych. Więc co robić? Słyszałem i takie postulaty aby zamiast kibicować Rosjanom, „nie kibicować” Brazylii (bo po przegranej zachowywali się jak buraki) i po prostu przestać dzisiaj „gwizdać na Ruskich”. Przyznaję, że osłabłem wysłuchując tego wszystkiego.

Bliska jest mi taka – politycznie mało poprawna – postawa, ale już od dawna mam gdzieś polityczną poprawność. Otóż ja będę dzisiaj kibicował Brazylii. Nie dlatego, że 17 września, nie dlatego że Ukraina, nie dlatego że nie chcą jeść naszych jabłek, nie dlatego że Rosjanie pogardliwie wypowiadają się o naszych siatkarzach, nie z tysiąca innych powodów, dla których nie trawię wielu przejawów rosyjskiej buty, chamstwa i głupoty jednocześnie. Nie dlatego. Będę kibicował Brazylii, ponieważ chciałbym, aby pokonali Rosjan, a następnie żebyśmy my pokonali Rosjan i żeby do półfinału awansowały reprezentacje Polski i Brazylii a Rosjanie, żeby pojechali do domu. I będę kibicował dziś Brazylii, ponieważ jakiekolwiek nasze kunktatorstwo odbić nam się może jedynie czkawką i potężnym kacem. Pokonaliśmy Brazylię, należy pokonać Rosję a potem wygrać jeszcze dwa kolejne mecze i zdobyć złoto. Pozostały trzy mecze, potrzebne są trzy zwycięstwa. Jeśli przegramy, którykolwiek z nich – prawdopodobnie nie zdobędziemy złota. Jeśli wygramy je wszystkie, będzie to najbardziej złote złoto ze wszystkich możliwych odcieni złota. I „Chuck” ma być, jakby powiedział nieoceniony gwiazdor kina spod znaku „zabili go i uciekł”.

A jeżeli chodzi o ewentualne zwycięstwo nad Rosjanami i odesłanie ich do domu bez jakiegokolwiek medalu to chciałbym, aby tak się stało dlatego że: 17 września, że Ukraina, że Krym, że nie chcą jeść naszych jabłek, że pogardliwie wypowiadają się o naszych…

A lekko już nie chce mi się pisać. Wkurzyły mnie te Ruskie, bo:17 września..., bo Krym..., bo jabłka..., bo pogardliwie...